Bo tu nie chodzi o żadną aborcję, tu chodzi o prawo do
wyboru, to dla mnie dwa różne, odrębne, wręcz skrajne tematy. W mojej opinii
nie mają one ze sobą praktycznie nic wspólnego. Aborcji mówię stanowcze NIE!
Prawu do aborcji mówię zdecydowane TAK! Jestem kobietą, mogę chociaż spróbować
postawić się w sytuacji, kiedy staję przed takim właśnie wyborem. Teraz w
teorii mówię, Nie!, ale co jeśli ciąża będzie zagrażała mojemu życiu, lub
zdrowiu? Mam już dwóch synów, którzy
potrzebują mnie tutaj na ziemi. Wychowałam się bez mamy i zrobię
wszystko, żeby moi chłopcy nie musieli przeżywać tego co ja. Co jeśli ciąża będzie uszkodzona, a poczęte z
niej dziecko chore, upośledzone? Co jeśli będzie cierpiało ono do końca swojego
życia? Czy to nie egoistyczne skazywać kogoś na życie w ciągłym bólu i
cierpieniu? Być może wtedy zdecydowałabym się na aborcję, a być może nie, ale chciałabym wiedzieć, że to
ja decyduję, że to mój własny wybór, a nie kogoś innego … Mieć
prawo i nie skorzystać z niego to dla mnie cel do którego powinno dążyć
Państwo. Edukacja, moralność, poczucie bezpieczeństwa, to filary, które
prowadzą do sukcesu. Państwo potrzebuje dzieci chcianych, kochanych a nie
zrodzonych pod groźbą kary i więzienia. Kobieta, która chce usunąć ciążę zrobi
to. Zrobi to bez względu na kary i zakazy, pytanie tylko w jakich warunkach
będzie musiała tego dokonać? W piwnicy? W garażu? Uwierzcie w nas, uwierzcie w
siebie. Nie chce mi się nawet myśleć, że kobiety usuwają ciążę dla rozrywki….
Przecież jesteśmy waszymi, córkami, żonami, matkami.
Paradoksalnym jest fakt,
że to wszystko dzieje się w kraju, gdzie na czele Rządu stoi kobieta. Boję się,
że to tylko wierzchołek wielkiej lawiny, pod którą cierpieć będą kobiety,
pozbawiane stopniowo swoich praw…