niedziela, 26 października 2014

To nie jest kraj dla małych ludzi



Tytuł posta, to cytat z „Matki Feministki” Agnieszki Graff, mam chyba wszystkie jej książki, bo kobieta bardzo pomogła mi w pisaniu pracy magisterskiej, ale nie o tym. Już jakiś czas temu poddałam się lekturze tej pozycji. Musiałam trochę to wszystko przetrawić, bo moja wielka feministka Agnieszka, jako matka z feminizmem zaczęła mieć na pieńku. Czy Matka może pozostać feministką? Okazuje się, że w Polsce może to być trudne a nawet nierealne.

Polska to dziwny kraj, pełen sprzeczności, abstrakcji, zaprzeczający często sam sobie i swojej polityce. No bo kraj, w którym społeczeństwo traktuje status matki jako wyjątkowy i szczególny, deklaruje szacunek dla instytucji rodziny i macierzyństwa, „walczy” o zwiększenie przyrostu naturalnego, a jednocześnie zachęca do indywidualistycznego podejścia do jednostki, jako do odrębnego samodzielnego, samowystarczalnego bytu odpowiedzialnego tylko za siebie. 
„Te byty mają zarabiać kasę, płacić podatki, odkładać a emerytury, oczywiście każdy na swoją. Im bardziej odrębnie i autonomicznie tym lepiej.” W efekcie matki czują wewnętrzne rozdarcie, poczucie winy, bezradność wobec stawianych im sprzecznych wymagań i oczekiwań społeczeństwa. Czują, że  powinny być opiekuńcze, poświęcić się dziecku, karmić je jak najdłużej piersią, jednocześnie pracując na pełen etat, rozwijać się i mieć swoje pasje. Powinny być jednocześnie samowystarczalne i niezależne. Dobrze, że mężowie coraz częściej zaczynają dostrzegać ogrom pracy związanej z utrzymaniem domu w względnej czystości, przy jednoczesnym gotowaniu i opiekowaniu się dzieckiem. Zaczynają Nam pomagać i co za tym idzie doceniać.


Według przeprowadzonych badań, mamy najgorszy w europie system świadczeń socjalnych dla rodziców. Pracodawcy nagminnie i powszechnie, mimo, że prawo tego zabrania – zwalniają z pracy kobiety wracające z urlopów macierzyńskich i wychowawczych, chociaż udowodniono, że matki pracują wydajniej i intensywniej niż kobiety bezdzietne.
Polska superwomem, pragnie po porodzie jak najszybciej wracić do pracy , by nie narazić pracodawcy na straty, a potem skutecznie łączy obie role. Pomimo permanentnego braku miejsc w przedszkolach, o żłobkach nie wspominając. Pomimo, braku pomocy ze strony babć, które w wyniku wydłużenia wieku emerytalnego siedzą teraz w pracy i ciułają na własną, godną emeryturę. To wszystkie problemy z którymi borykają się matki nie znajdują żadnego odzwierciedlenia w debacie publicznej i politycznej.
Przedmiotowe i infantylne traktowanie kobiet z dziećmi przez lekarzy i skandaliczne warunki w szpitalach, każą nam inwestować w prywatne ubezpieczenia, one wraz z prywatnym żłobkiem, czy przedszkolem pochłaniają często połowę pensji pracującej mamy.

„Bezwstydna pogarda dla matek, wpisana w krajobraz polskich miast, czyli całkowity brak wózkowej infrastruktury.” To codzienne doświadczenia polskiej matki, która pokonuje z dzieckiem i wózkiem na plecach niezliczone schody, lub próbuje załatwić jakąś sprawę w Urzędzie. Pierwszeństwo dla kobiet z dziećmi w kolejkach to marzenie.

Czasem zakupy w osiedlowym sklepie graniczą z moimi umiejętnościami i ocierają się o granice śmieszności. Np. takie oto połączenie:




Pytam się ochroniarza, jak mam wejść z wózkiem? a on, że dziecko musi schylić głowę. No jasne, najpierw musi schylić głowę, potem ja muszę cały wózek pochylić do tyłu, bo budka się nie zmieści, jednocześnie przechodząc przez kołowrotek, lub za wózkiem na kolanach….ekwilibrystyka! a co ja? Z cyrku jestem?

 No i moja ulubiona historiaJ: stoję w sklepie w kolejce do kasy, młody już zniecierpliwiony zaczyna marudzić i popiskiwać, ja zerkam a zakupy i myślę, czy o czymś nie zapomniałam, młody zaczyna piszczeć, ja jestem przyzwyczajona, więc nie zwracam nawet uwagi.  Pani stojąca w kolejce za mną, bierze leżącego przy kasie „lubisia” odwija z papierka, wręcza mojemu zdziwionemu dziecku, które zaniemówiło, bo zaczęło pochłaniać, a mi wręcza papierek i mówi: „widzi pani, już nie krzyczy” O_O

Ja też zaniemówiłam…..

TO NIE JEST KRAJ DLA MAŁYCH LUDZI!


*cytaty pochodzą z ww książki  A. Graff 

poniedziałek, 20 października 2014

Wrócił

Na szczęście te kilka trudnych dni mamy już za sobą. Mój synek powrócił.
Wrócił jego uśmiech, radość, zabawa, buziaki, tulasy....aż chciało się być z nim sam na sam i mieć tylko dla siebie.
Przewrotne życie. Jeszcze kilka dni temu odechciewało mi się macierzyństwa.
Dzisiaj pragnę więcej :)

czwartek, 16 października 2014

High Need Babies



Parę dni temu, jak znalazł, spotkałam się z nowym pojęciem: High Need Babie. czytając ten artykuł, nareszcie zrozumiałam i wszystko stało się dla mnie jasne.


nasze wspólne początki były trudne, ba....., trudne to mało powiedziane. chwilami moja frustracja osiągała punkt krytyczny i byłam w stanie niemal poddać się jakiemuś samookaleczeniu, na szczęście kończyło się tylko na biciu głową w ścianę.


jeszcze w szpitalu wydawało się, że nasze dziecko będzie ciągle cudownie spało, jadło, spało, jadło, och idylla, która okazała się nierealna i nieosiągalną, „sielankowa wizja rodzicielstwa bardzo szybko traci rację bytu”. Kilka dni po powrocie do domu nasze dziecko po prostu nagle zaczęło krzyczeć, nie mięliśmy pojęcia co się z nim dzieje. udaliśmy się do lekarza, jednego, drugiego, no cóż dziecko tak ma. dni mijały a nasze dziecko ciągle płakało, spało tylko w ramionach, modliliśmy się o jego sen, bo zdarzało się, że nie spał cały dzień, próba odłożenia śpiącego Kostka graniczyła z cudem. Chusty i nosidełka dawały krótkotrwały efekt, wózek, czy fotelik samochodowy w ogóle się nie sprawdzały. na szczęście ten stan nie utrzymywał się długo, bo ok. 2 miesiące, jednak Kostek do dzisiaj lubi sobie pojęczeć, bo tak! i absorbuje mnóstwo naszej uwagi.



 Ostatnie kilka dni to dla naszej rodziny kolejna szkoła życia. Pytam samą siebie co się stało z moim dzieckiem? Gdzie jest mój syn? I kim jest to dziecko, które prawie w ogóle się nie uśmiecha, ciągle płacze, jęczy, nie wie czego chce. Chce na ręce i odpycha się, chce jeść i rzuca łyżką, chce spać, ale nie chce się położyć, chce się bawić, ale jednak nie chce…..


 HNB – „ dzieci, które potrzebują więcej. Wyjątkowe dzieci, które poprzez swoje zachowania mówią nam o swoich wyjątkowych potrzebach. Dzieci, które przed swoimi rodzicami stawiają wysokie wymagania co do jakości sprawowanej opieki”. Te wysokie potrzeby „ są wynikiem specyficznego temperamentu, czyli budowy oraz sposobu funkcjonowania układu nerwowego”.
Cytaty pochodzą z artykułu link powyżej.

High-need baby z upływem lat zmienia się w high-need child (wymagające dziecko), a następnie w high-need adult (wymagający dorosły). Każdy z tych etapów można opisać pewnymi charakterystycznymi cechami.





high-need baby
high-need child
high-need adult
intensywne reakcje, niezwykle przejmujący, trudny do ukojenia płacz, wrażliwe, niezadowolone, wymagające, wyczerpujące, nieustępliwe.
nieustępliwe, wyczerpujące, wymagające, uparte, drażliwe, o silnej woli, energiczne, ruchliwe, niecierpliwe, odważne, ciekawe świata, podejmujące wyzwania.
dominujący, dążący do celu, zawzięty, rezolutny, pełny entuzjazmu, empatyczny, zaradny, towarzyski, posiadający pasje.






 No cóż, wydaje się, że pewne cechy charakteru oceniane jako negatywne u małych dzieci, u dorosłych wydają się być już raczej pozytywne. Jestem więc dobrej myśli i próbuję budować dobrą relację z moim synem w przepełnionej cierpliwością atmosferze.





źródło Internet






czwartek, 9 października 2014

a dzisiaj poszłam do kina

ten moment kiedy wracasz późnym wieczorem, stajesz w drzwiach sypialni i widzisz ich, swoich dwóch śpiących łobuzów. jak to możliwe, że nie było cię tylko chwilę a już tak się za nimi stęskniłaś?
wyszłaś do kina z koleżanką, ale cały czas myślałaś o nich i o tym jak mija im czas bez ciebie....
ten moment kiedy na paluszkach kładziesz się obok nich na łóżku, bezszelestnie, jak cień, a ten mały nie otwierając nawet oczu, przez sen włazi na ciebie, wzdycha i spokojnie śpi dalej. skąd on wiedział że już tu jesteś?
i zasypiasz w jego małych ramionach, głaskana jego oddechem.
i wtedy już wiesz, że nigdy nie pokochasz nikogo bardziej niż jego.....
i wtedy już wiesz po co żyjesz....


Kostka ogólnie śpi sam w swoim łóżeczku przez całą noc, ale bywają dni, że kładąc się spać bierzemy go ze sobą do łóżka, bo nie możemy wytrzymać bez niego. całą noc się przytulamy, wąchamy jego stopy, dostajemy kopniaki, śpimy po kątach - Kochamy to! :)

 iwulka

środa, 8 października 2014

żłobek kształci. żłobek radzi. żłobek nigdy Cię nie zdradzi.

Czyli o tym, czego w ciągu miesiąca nauczył się mój syn w żłobku i jego  pierwsze prace plastyczne.

minęło niespełna 30 dni odkąd Kostek zaczął uczęszczać do żłobka i dziś już wiem, że to była słuszna decyzja. pierwsze tygodnie okraszone były łzami, krzykiem, przepełnione smutkiem i bólem nas obojga. ten stan powoli mija. codziennie w żłobkowych progach wita mnie uśmiech.
Kostek perfekcyjnie opanował sztukę tańca nowoczesnego skrzyżowaną z hip hop i rnb. przestępuje z nóżki na nóżkę, jednocześnie uginając kolanka, kręcąc się w kółko i machając rączką. rąsia wykonuje kuliste ruchy, jakby wkręcała żaróweczkę. oczywiście jego twarz wyraża przy tym wszystkie emocje. potrafi wykonać ww. taniec na zawołanie, bez podkładu muzycznego.
dodatkowo sam szoruje zęby, sam je łyżeczką, wróć, próbuje trafiać łyżeczką do buzi, jednak częściej zawartość łyżeczki trafia najpierw do rąsi a później do buzi. rąsia wędruje po wszystkim, co znajduje się w jej zasięgu i tak podłoga, stolik, konik bujany, motorek, kanapa, poduszki, kocyk, że o ubraniach już nie wspomnę jest w jedzonku.
ale.....
przedstawiam pierwszą, skromną galerię prac plastycznych mojego syna :)





 iwulka

poniedziałek, 6 października 2014

piętnastka

spóźnione, szybkie podsumowanie 15 miesiąca


  • biega, nie chodzi - biega,
  • tańczy jak zawodowiec,
  • mało mówi, mama, tata, papa, mniam mniam, bruuuuum,
  • ma 16 zębów, brakuje tylko "5"
  • przybija "piątkę" "żółwika", wita się podając rękę.
  • mam wrażenie, że rozumie wszystko co się do niego mówi
  • jest bardzo samodzielny, sam je, próbuje się ubierać, przynosi buciki do założenia, wie gdzie są jego ubranka, samodzielnie dokonuje wyborów
  • mierzy 86 cm i waży 12 kg.  
  • uwielbia czytać książeczki, pokazuje paluszkiem
  • maluje, rysuje, lepi z ciastoliny
  • przesiadł się do dużego fotelika samochodowego i uwielbia jeździć na wycieczki
  • ma jedną drzemkę w żłobku, śpi od 19.30 do 06.30, nie budzi się w nocy :D


  • czwartek, 2 października 2014

    zawód matka

    Nie wiem, jak to się dzieje, ale od kiedy chodzę do pracy, odbieram dziecko ze żłobka, pędzę na zakupy, robię w pośpiechu obiad, łapię chwile zabawy z kostkiem, sprzątam, piorę, składam, układam, to i tak jestem mniej zmęczona niż wtedy, kiedy spędzam cały dzień tylko z dzieckiem w domu. Okazało się, że praca to dla mnie swego rodzaju higiena psychiczna. 
    Codziennie mogę sobie porozmawiać z ludźmi, którzy nie są moim mężem i nie robią bąbli ze śliny. Oczywiście ja w pracy nie odpoczywam, czasami mam tyle pracy, że nie mam czasu nawet zjeść, ale jest to innego rodzaju zmęczenie. 
    Opuszczając mury biura odcinam się całkowicie od tego, co w słuchawce, na e mailu i w notatniku. Tego wszystkiego nie ma do 8:00 dnia następnego. Wyłączam komputer, zamykam za sobą drzwi i pędzę do żłobka stęskniona za moim syneczkiem. 
    A tam czeka na mnie najpiękniejszy i najszczerszy uśmiech na świecie. 
    Moje dziecko, które na mój widok piszczy i wyraźnie czuje ulgę. 
    Do końca dnia mam wyrzuty sumienia, że tyle czasu mnie przy nim nie było i staram się zaspokajać wszystkie jego potrzeby. Jeśli on chce leżeć i przytulać się do mnie, albo po prostu chce żebym patrzyła jak się bawi, to robię to, bo przecież obiad nie zając, nie ucieknie.
    Relacje pomiędzy nami znacznie się poprawiły. Pozwolę sobie stwierdzić, że zaczęliśmy bardziej szanować nasz wspólny czas i nawet, kiedy moja synka woli przez 15 minut stać w miejscu i wrzeszczeć roniąc rzewne łzy, bo tak!, to cierpliwie czekam patrząc w te mokre oczęta aż mu się znudzi. 
    Jako doświadczona mama mogę już śmiało to powiedzieć: bycie mamą to najcięższa praca na świecie.
    Praca na której Ci zależy, 
    Praca, która zaowocuje dopiero za kilka lat, 
    Praca, w której nie dostaniesz urlopu, zwolnienia ani okolicznościowego. 
    Zapomnij o premiach, wyjazdach integracyjnych i darmowej kawie. 
    W zamian tyrasz po godzinach za friko, robisz na 3 zmiany, w niedzielę i święta. 
    Twój szef może Cię kopnąć, obrzygać, ugryźć, a ty i tak będziesz nosić go na rękach...
    Po całym dniu z moim dzieckiem mam ochotę o 20:00 nie doczekując nawet "Na Wspólnej" paść na pysk i nie wstawać do rana, nie do wytłumaczenia....
    przyjęłabyś taką pracę?


    a oto mój szef ;)