sobota, 30 sierpnia 2014

tupot małych stóp

słyszałam już w życiu wiele pięknych melodii, dźwięków, głosów, ale nie wiedziałam, że nie słyszałam jeszcze tego najpiękniejszego. przecieram rano oczy i z zachwytem wsłuchuję się w niego. mimo faktu, że zegar bezlitośnie wskazuje 6.24 uśmiecham się, bo słyszę to - tupot małych stóp mojego synka.

tuptuptuptup

on już nie chodzi, on biega. zagląda we wszystkie kąty, biegnie szybko zobaczyć czy w dużym pokoju od wczoraj nic się nie zmieniło i do kuchni, do taty po mleczko i tupta do mnie, kładzie się pod kołderkę z mleczkiem i leżymy tak razem jeszcze chwil kilka. 
a potem nadchodzi chwila rozstania, kiedy wyciągasz do mnie zapłakany rączki i wzrokiem prosisz żebym Cię nie zostawiała. 
w domu pustka, cisza, nie słychać małych stóp, nie słychać śmiechu, krzyku. i co ja mam ze sobą zrobić? sprzątam jak wariatka zerkając na zegarek, wycieram drugi raz kurze, zamiatam czystą podłogę, układam poskładane ubrania i patrzę na te małe bluzeczki, spodenki, skarpetki i znowu na zegarek, a czas płynie zbyt wolno...
kiedy przychodzę po Ciebie  nie płaczesz, dopiero na mój widok robisz podkówkę z wyrzutem: jak mogłaś? :'(

dobrze, że po kilku sekundach przy mnie zapominasz. przynajmniej tak mi się wydaje, bo tak wyglądasz. 
i wtedy jak nigdy przedtem, jak nigdy dotąd pragnę poświęcić Ci cały swój czas. wypełnić Ci dzień radością i uśmiechem, bo przecież dość już łez dziś wypłakałeś ...



środa, 27 sierpnia 2014

lumpomania

jak już wspomniałam w Mrągowie i Mikołajkach napadliśmy na lumpy. nie mogłam się powstrzymać, oto nasze zdobycze:


nowiuśkie z metkami po 1,5 zł.

wtorek, 26 sierpnia 2014

mazurkas travel

to już ostatni nasz wyjazd tego lata. kierunek mazury. pogoda nie była zachwycająca, ale ostatecznie dała radę. przedawkowaliśmy tlen. złowiliśmy kilka ryb. podziwialiśmy nieopisaną ilość much i os. polubiliśmy świeży miód. napadliśmy na mrągowskie i mikołajkowe lumpy (aż się chyba pochwalę później). ze smutkiem na twarzy wróciliśmy. żegnamy lato, wakacje i robimy wielki krok ku nowemu. mama wraca do pracy a synek do żłobka i to najbardziej boli :-(

wtorek, 12 sierpnia 2014

depresja gangstera

powrót do domu po olsztyneckich wojażach okazał się trudniejszy niż przypuszczałam. 
od momentu przekroczenia progu mieszkania, moje dziecko zaczęło jęczeć, stękać, szlochać aż wreszcie krzyczeć z niezadowolenia. stare zabawki be, zabawa z rodzicami be.
pozostał spacer i plac zabaw, to okazało się ok., jednak wieczór i poranek ponownie pogrążone w depresji, nie mogliśmy tego wytrzymać. 
wyszliśmy z domu o 10 a wróciliśmy o 19 - dziecko padło....
przyszło mi nawet przez myśl, aby odesłać go kurierem z powrotem do Olsztynka, ale możliwe że ta depresja ma związek z trojką, która próbuje się przebić, więc jeszcze chwilę się wstrzymam z wysyłką.

taka niedziela:

olsztyneckie jagodzianki w mormońskiej rodzinie

ubiegły tydzień spędziliśmy z Kostką w Olsztynku. 
1 mąż, my 3 i 6 dzieci w tym jedno jeszcze brzuszkowe, prawdziwa mormońska rodzina ;)
słońce, jezioro, spacery, obiady, kawki, desery, winko, laby i najlepsze jagodzianki pod słońcem.....
moje dziecko jakby się ulotniło, wyrwane z małometrażowego mieszkania w miejskiej dżungli, nagle przeniosło się na łono natury zakrapianej uśmiechniętymi dzieciakami. 
całe dnie spędzał na świeżym powietrzu wśród masy nowych zabawek: trampoliny, jeździki, rowerki, baseny, wózeczki, laleczki, misie, łopatki, piłki.....
zapomniał o jęczeniu i narzekaniu, a ja pozbyłam się na kilka dni bólu kręgosłupa. 
w pogoni za innymi dziećmi moje maleństwo z dnia na dzień coraz lepiej opanowywało sztukę poruszania się na swoich dwóch dolnych kończynach...
relacje między dzieciakami to temat na oddzielny post....
a po powrocie do szarej domowej rzeczywistości moje dziecko wpadło w depresję :-(