słyszałam już w życiu wiele pięknych melodii, dźwięków, głosów, ale nie wiedziałam, że nie słyszałam jeszcze tego najpiękniejszego. przecieram rano oczy i z zachwytem wsłuchuję się w niego. mimo faktu, że zegar bezlitośnie wskazuje 6.24 uśmiecham się, bo słyszę to - tupot małych stóp mojego synka.
tuptuptuptup
on już nie chodzi, on biega. zagląda we wszystkie kąty, biegnie szybko zobaczyć czy w dużym pokoju od wczoraj nic się nie zmieniło i do kuchni, do taty po mleczko i tupta do mnie, kładzie się pod kołderkę z mleczkiem i leżymy tak razem jeszcze chwil kilka.
a potem nadchodzi chwila rozstania, kiedy wyciągasz do mnie zapłakany rączki i wzrokiem prosisz żebym Cię nie zostawiała.
w domu pustka, cisza, nie słychać małych stóp, nie słychać śmiechu, krzyku. i co ja mam ze sobą zrobić? sprzątam jak wariatka zerkając na zegarek, wycieram drugi raz kurze, zamiatam czystą podłogę, układam poskładane ubrania i patrzę na te małe bluzeczki, spodenki, skarpetki i znowu na zegarek, a czas płynie zbyt wolno...
kiedy przychodzę po Ciebie nie płaczesz, dopiero na mój widok robisz podkówkę z wyrzutem: jak mogłaś? :'(
dobrze, że po kilku sekundach przy mnie zapominasz. przynajmniej tak mi się wydaje, bo tak wyglądasz.
i wtedy jak nigdy przedtem, jak nigdy dotąd pragnę poświęcić Ci cały swój czas. wypełnić Ci dzień radością i uśmiechem, bo przecież dość już łez dziś wypłakałeś ...