sobota, 22 marca 2014

biblioteczka

Zamierzam powiększyć biblioteczkę Kostki.
Czy możecie polecić mi jeszcze jakieś fajne pozycje dla niespełna rocznego chłopaka? :)
dziękuję.....
w planach znalazły się pozycje jak poniżej:












iwulka

czwartek, 20 marca 2014

lalka Williama

dzisiaj trochę poważniej


mój syn nie nosi rajtuz, bo nie lubię, ale kupiłam mu w Lidlu dziewczyńskie legginsy i je nosi. dlaczego dziewczyńskie? bo turkusowe? bo ktoś tak napisał na opakowaniu?
ale czy pozwolę mojemu synowi w takim razie bawić się lalkami? co jeśli będzie miał taką potrzebę? jeśli zechce pchać wózek i opiekować się lalą?
zazwyczaj chłopcy omijają lalki szerokim łukiem, uważając je za dziewczyńskie.  dlaczego to naturalne, że
chłopcy żywią niechęć do lalek?
a no właśnie, czy to naturalne?
Nie!
już od chwili urodzenia sposób postępowania z dzieckiem uzależniamy od jego płci, począwszy od nadania imienia i koloru wyprawki.
rodzice już 24 godziny po narodzinach różnicują opis swojego maleństwa w zależności od jego płci.
dziewczynki są grzeczniejsze, bardziej delikatne, słabe, mniej ruchliwe.
chłopcy są silni, dużo jedzą, są bystrzy, ruchliwi.
potem pojawia się różnicowanie zabawek, odzieży, gier, zabaw, zainteresowań czy literatury.
komunikaty te docierają do dzieci z otoczenia najbliższych, w procesie tzw. socjalizacji staje się to dla nich 'naturalny' podział ról, jest to proces naturalny i niekontrolowany i jeszcze zanim dzieci są tego świadome rozróżniają podziały na płeć.


w przedszkolu poznaje się otaczający świat, uczy się budowania relacji z innymi oraz przyszłych ról społecznych.
Olu, zachowuj się, jak na dziewczynkę przystało, nie wybrudź się, nie biegaj.
często na przedszkolnych placach zabaw przedstawia się widok dziewczynek siedzących na ławeczce, lub huśtawce, plotkują, śmieją się, chłopcy w tym czasie kopią piłkę i biegają.
dzieci naśladują w zabawie zachowania dorosłych oraz preferują zabawę z rówieśnikami tej samej płci.

kontynuacja tego procesu  rzecz oczywista ma miejsce w szkole, ale tym razem już z pomocą przybywają podręczniki, które bodaj jako jedyne w Unii, nie spełniają i nie wymagają równościowych i antydyskryminacyjnych standardów w nauczaniu. Polskie podręczniki do nauki w szkole podstawowej przekazują stereotypowy podział ról i zajęć ze względu na płeć.
mama gotuje, prasuje, sprząta, robi zakupy, bawi się z dziećmi, maluje, śpiewa  i robi to wszystko fantastycznie.
tata pracuje, naprawia samochód, wbija gwoździe, kupuje mamie kwiaty i też jest w tym fantastyczny.

jednak nie wszyscy spostrzegli, że gdzieś po drodze zmienił się wzorzec ojcostwa. tata, który potrafi zająć się dzieckiem, zmienić pieluchy, czy powiedzieć ''kocham'', to już nie jest "dziwo".

tata Kostka jest opiekuńczy, uczuciowy, potrafi zająć się dzieckiem, uśpić, zabawić, nakarmić, więc Synu, jeśli będziesz chciał być taki, jak tata i będzie chciał opiekować się lalą, iść z nią na spacer, ugotować jej obiad, to ja nie będę miała nic przeciwko i sama kupię Ci tę lalę i wózek.
a jak będziesz chciał nosić różowe koszulki to założysz, kto Ci zabroni? kto powiedział, że to dziewczyński kolor? przecież jeszcze niedawno nas chrzczono odwrotnie! chłopcy na różowo, a dziewczynki na niebiesko (bynajmniej u mnie). kto miał taką moc? kto o tym decyduje?

cóż mam tylko nadzieję, że nie będziesz płciową anomalią w różowej czapce pchającą wózek.

polecam książkę w tym temacie


iwulka

olśnienie

mój mąż przebywał ostatnio kilka dni w domu na zwolnieniu, już pierwszego dnia, kiedy zobaczył mnie z mopem zapytał:
- a co ci się tak na sprzątanie zebrało?
biedny nie zdawał sobie sprawy, więc go olśniłam, że wcale jakoś wyjątkowo mi się na sprzątanie nie zebrało, ja tak codziennie....
pomimo tego, że kiedy on wraca ok. 18 z pracy nic nie wskazuje na to, to jednak
codziennie latam z odkurzaczem i mopem, co drugi dzień ze szmatą i Pronto do mebli, codziennie ścieram w kuchni te same blaty, codziennie rozpakowuję i zapakowuję zmywarkę, co drugi dzień zbieram, składam i rozwieszam nowe pranie, raz w tygodniu sprzątam łazienkę itp. itd.
a on myślał, że ja całe dnie bawię się z młodym, chodzę sobie na spacerki, zakupki, w wolnej chwili ugotuję jakiś obiad i ogólnie ciągle siedzę w necie i popijam kawkę
zdziwił się nie powiem, tym bardziej, że kilka chwil po ogarnięciu przeze mnie obejścia i mojej interwencji z mopem widok przedstawia się następująco



 to nie dziecko, to huragan...

iwulka


niedziela, 16 marca 2014

taka niedziela

chłopców ogarnął sen
miś Borys odpoczywa
owca próbuje uciec
obiad sam się paruje
a ja okupuję laptopa
chwila wytchnienia
tylko słońce nie chce wyjść z za chmur
taka niedziela



 iwulka

czwartek, 13 marca 2014

dlaczego nasz wózek parzy?

generalnie mój syn praktycznie od urodzenia nie cierpi podróży w wózku.
jeśli uda mu się zasnąć to jest wszystko ok, ale już jako małe niemowlę kiedy tylko się budził i orientował, że jest w wózku próbował dosłownie z niego wyskoczyć, wrzeszcząc przy tym wniebogłosy.
samo wyjście na spacer wyglądało następująco: usypiam dziecię, układam do wózka, wskakuje tylko w japonki, i w tym w czym stoję, na nic innego już nie mam czasu, sprintem do windy i przed blok, dopiero tutaj mogłam odetchnąć, bo wiedziałam, że udało się, możemy ruszyć na spacer...
kiedy już znudziło mu się spanie, a do domu był jeszcze kawałek drogi, to ani takiego maluszka nie mogłam nieść na rękach, ani uspokoić, siadałam więc często gęsto na ławeczce i pod osłoną bambusowej mgiełki karmiłam dziecię aż zasnęło, chyba pół osiedla widziało moją karmiącą pierś :/ dobrze, że był to letni okres i mogłam go z tego wózka jednak wyjąć.
przyszła jesień, ciepły kocyk, ciepłe ubranko, zrobiło się lepiej, oczywiście nadal tylko do momentu przebudzenia, ale łatwiej już było zasnąć.
spacerówka dawała mi nadzieję i trzymała mnie na ducha, wszyscy mówili, że moje życie się zmieni, że spacery będą długie i piękne, że będzie sobie jechał i oglądał świat, a ja w to nadchodzące piękno wierzyłam
i co? jak zwykle, obuchem przez łeb.
ale ciesz się matko, teraz od momentu przebudzenia do wrzasku i próby ucieczki z wózka masz już więcej czasu, odmierzam ten czas w chrupkach, jeśli do domu da sie dojechać w powiedzmy dwa chrupki czasu, to ok, jeśli nie, oznacza to tylko jedno, albo 10 kg na biceps, albo krzyk jakby mordowali dzieciaka wydobywający się z wózka i spojrzenia przechodniów skierowane w wyrodną matkę, co w podsumowaniu oznacza 10 kg na biceps.


często nie udaje się w ogóle zasnąć, wtedy podejmowane są próby ululania gdzieś na ławce, albo wizyta na placu zabaw i próba "dobicia" śmiałka ....
teraz wszyscy próbują napchać mnie nadzieją, że jak zacznie chodzić, to wszystko będzie cudownie, będzie sobie biegał, a jak się zmęczy to wsiądzie do wózeczka
acha, wsiądzie do wózeczka, już to widzę, widzę zupełnie inaczej, biega, biega, ja za nim, a na koniec hops i jakieś 12 kg na biceps, a brzuszkiem pchanko wózeczka :)
dlaczego moje dziecko nienawidzi wózka? nie wiem

spacer w kilku kadrach:

 
 

a dzisiaj było tak


 

 iwulka



poniedziałek, 10 marca 2014

10/52





iwulka

wredoty wózkowe

Piękna pogoda dzisiaj, każdy widzi, każdy wie. Byliśmy na słoneczku ponad dwie godziny. Na placu zabaw, na bazarku po owoce i warzywa. Na sam koniec drzemka jeszcze się trafiła. Biegniemy jeszcze szybko do Lidla tylko parę rzeczy kupić, bo wiem, że młodemu już w brzuszku burczy. Odchodzimy już od kasy i wcale Ci się nie dziwię, że się wkurzyłęś i marudzić zacząłeś. Pakuję zakupy z prędkością światła zapewniając Cię, że już do domku biegniemy, żebyś już się nie martwił, jeszcze chwilka.
Oczywiście życzliwa Pani babcia by nie przeżyła gdyby komentarza sobie zaoszczędziła

- po co do domku? na spacer pani z nim idzie, taka ładna pogoda, dziecko na słoneczku chce posiedzieć.....

Ja się pytam zabić i zakopać czy poczekać aż ta wredota sama ją kiedyś wykończy.....?

Tak jestem "hejterkom" wredot wózkowych.....



iwulka

czwartek, 6 marca 2014

mamu nie odchodź........

Jest marzec 2029 rok 
masz jakieś 15 lat. Zdążyłeś wpaść ze szkoły i już Cię nie ma, a bo chłopaki czekają, a bo na piłkę się spieszysz, a bo musisz zdążyć na karate....
wróć na kolację, tylko zdążyłam powiedzieć. 
siadam w fotelu pije kawę i oglądam serial. 
nadchodzi wieczór zaczynam się już martwić, 
wpadasz, pytam jak minął dzień? ale już zamknęły się drzwi do Twojego pokoju. 
zaglądam, ale nie chcę Ci przeszkadzać, siedzisz przed komputerem. 
kiedy zasypiam słyszę jak szperasz w lodówce w poszukiwaniu kabanosów. 
rano ściągam Cię z łóżka, bo śniadanie już czeka, ale bierzesz na wynos jak zwykle. 
kiedy zakładasz buty pytam jak w szkole? Dobrze, lecę, pa....

Kilka dni temu nadszedł czas, kiedy  nie wyobrażasz sobie swojej egzystencji, bez mojej osoby w zasięgu wzroku a najlepiej rączki. Od kilku dni wszyscy są beee, nawet tata.....kiedy kątem oka spostrzeżesz że się oddalam i znikam ci z oczu z twojego gardła wydobywa się paniczny, przesycony strachem krzyk, potem płacz i leją się łzy.....
karmienie, usypiane, kąpanie, wszystko mama, jestem wykończona.
Jesteś bardzo marudny, niespokojny, lękliwy....biedny :-(
Wiem, że przeżywasz to bardziej niż ja, moje zniknięcie to dla ciebie jak koniec świata.
Czy jest sposób, aby jakoś to załagodzić?
Czy tylko czekać, nosić, całować i tulić?

Postanowiłam sobie nagrać filmik z Twoimi łzami i rączkami wyciągniętymi w moją stronę, kiedy mówisz mamu, mamu... i pokazać Ci go, kiedy będziesz miał jakieś 15 lat. Nie będziesz miał wtedy nawet chwili, aby zapytać mamę co u niej słychać.....
Pokażę Ci go jeśli oczywiscie znajdziesz dla mnie tę chwilę....
przypomnę sobie wtedy jak tuliłeś się do mnie całymi dniami i nocami.


iwulka

środa, 5 marca 2014

dziecko idealne

Czy takie w ogóle istnieje? Czytając Wasze blogi mam wrażenie, że wszystkie są idealne. Wszystkie poza moim :-\
piszecie o swoich pociechach w samych superlatywach, są grzeczne, wszystko jedzą, praktycznie cały czas się tylko bawią i pięknie uśmiechają, śpią do 8 ( dla mnie to już prawie południe), spacery, wycieczki, no wszystko po prostu super. Jeśli płaczą lub są marudne to tylko dlatego że są chore, ząbkują, lub pogoda jest porywista. Tak to wszystko czytam i zastanawiam się czy moje dziecko jest nienormalne, czy ja? Czy ja przesadzam? Czy to ja coś robię źle?
Ja to wszystko oczywiście rozumiem. Rozumiem, że każdy chce się pochwalić swoim skarbem i złego słowa nie chce na nie powiedzieć, to naturalne. Ja oczywiście też, bo kocham go nad życie, ale czy naprawdę tylko ja mam czasami ochotę uciec gdzie pieprz rośnie? Czy tylko moja synia potrafi jęczeć i stękać godzinami? Czy tylko moje dziecko płacze na spacerze? w samochodzie? Czy tylko mnie kręgosłup wchodzi w d.....ę od noszenia na rekach?




Nie, ja nie narzekam, nie o to chodzi, ja kocham i nie zamienię nigdy na nic innego, ale nie zawsze jest wszystko w kolorach tęczy o zapachu porannej rosy.....jestem tylko człowiekiem i miewam dni, że wszystko mnie denerwuje, że czuję się zmęczona, zaniedbana, wydarta z życia, wtedy chciałabym pobyć sama, jak dawniej. Jednak to niemożliwe....dziecko zawsze już będzie siedziało mi w głowie, bo nawet leżąc w wannie otulona ciepłą pianą nasłuchuję czy mały książę się nie obudził.....

iwulka