piątek, 26 września 2014

też tak macie?





Kiedy patrzę na to zdjęcie, mam wrażenie, że ktoś zakradł się do naszego mieszkania i cykał nam fotki z ukrycia, albo zainstalował ukryte kamery, a potem podmienił twarz Kostka na twarz jakiejś przeuroczej dziewczynki.

Dokładnie

Prawie wszystko już było:

1. mąka na podłodze? O! aby to raz. I kasza i makaron i ryż i sól i cukier i mleko. Tak! Było!
2. eksploracja kosza na śmieci? O! była i głowa i ręce wewnątrz i cała zawartości na podłodze.
3. spacery po otwartej zmywarce? O tak! codziennie! i dolny koszyk jeżdżący po mieszkaniu i imitujący super pojazd też był.
4. inwentaryzacja lodówki? O tak! codziennie. i co gorsza inwentaryzacja zamrażarki również. nie mogę rozgryźć dlaczego to takie fascynujące. dotyka zmrożonych drzwi paluszkiem i mówi "ziiiiii" i tak w kółko.....:/
5. grzebanie w szafkach? to również jest w codziennym planie dnia, tyle, że dotyczy to szafek i szuflad dolnych, na blaty się jeszcze nie dostał. W garach na szczęście też jeszcze nie mieszał ;)

Mam pytanie: ile kilogramów obciążenia są w stanie wytrzymać drzwiczki od zmywarki? hmmm?

P.S.: koleś robi super foty!!! bije z nich ogromna miłość do dziecka, bije.....

 iwulka

wtorek, 23 września 2014

jesiennik


Nasz jesiennik (Kostek pomagał) :    

  • ciepłe, białe skarpety na chłodne noce
  • kurtka przeciwdeszczowa z polarową podpinką Decathlon
  • ocieplane spodnie Gap
  • buty po koledze
  • czapa z pomponem Nike upolowana w tk maxx
  • piłka tenisowa, która nie wiem jakim cudem znalazła się u nas w domu :/
  iwulka

sobota, 20 września 2014

mała metamorfoza pewnej bluzy

z ubraniami z Lidla jest pewien zasadniczy problem, szczególnie, kiedy sklep znajduje się tuż obok domu. 
mianowicie połowa sąsiadów i sąsiadek chodzi w takich samych ciuchach...
tak, więc fajna, szara bluza dresowa z przeuroczym liskiem, po kilku tekstach typu:

- o bluza z Lidla, mamy taką samą

została odmieniona, postanowiłam dać bluzie drugie życie
bo cena, wygoda, jakość swoją drogą, a oryginalność swoją
jeśli pół osiedla ma chodzić w bluzie z liskiem, to my tego liska poddamy małej metamorfozie, zlikwidujemy go!

  • cena 4,5 zł.
  • czas wykonania 60 sek.
  • sposób wykonania: zaprasować żelazkiem na najwyższej temperaturze po 30 sek. z każdej strony przez mokrą bawełnę :-)



  iwulka

wtorek, 16 września 2014

obietnica

kiedyś nad morzem tata obiecał synkowi balon. taki kolorowy, napełniony helem, taki co unosi się do samego nieba, taki co przysłania słońce, taki na sznurku, żeby nie odleciał.
niestety coś się wydarzyło, komuś się spieszyło, ktoś inny zapomniał. chłopiec milczał, bo nie potrafił jeszcze mówić. patrzył tylko na chmury kolorowych balonów, które mijał siedząc w wózeczku i pokazywał na nie swoim małym paluszkiem.
czas mijał, chłopiec miał w tym czasie wiele innych balonów, zwykłych i na patyku, małych, dużych, kolorowych, ale nie miał takiego co unosi się sam do nieba. gdyby tylko umiał mówić na pewno przypomniałby swojemu tacie o obietnicy.
aż pewnego razu, kiedy obudził się na spacerze w swoim małym wózeczku ujrzał nad głową kolorowy obłoczek, zerwał się niedowierzając. pamiętał.
już kiedyś widział takie cuda. spojrzał na mamę i tatę i wtedy zobaczył, kolorowy, okrągły, z samochodami i unoszący się do samego nieba balonik przywiązany do jego wózeczka.
a jednak tata pamiętał.
chłopiec uśmiechnął się od ucha do ucha, zapiszczał z radości i przyciągnął do siebie balonik. potem biegał z tym balonikiem  przywiązanym do spodenek po całym parku. przewracał się z nim, siadał, kładł i zawsze kiedy się obejrzał balonik był tuż za nim.
wtedy już był pewien, że może im ufać, że nie zapomną, że zawsze wrócą, że może nie od razu, nie zaraz, nie w tej chwili, ale kiedyś, kiedyś na pewno. bo dane słowo jest najważniejsze, bo obietnic się dotrzymuje.
ZAWSZE.
bo dzieci nie zapominają.
i tak, chłopiec śpi w swoim łóżeczku, a nad nim tańczy kolorowy balonik napełniony helem. taki sam, jak kiedyś widział nad morzem...

sobota, 13 września 2014

hej ho.....


jest prawie większy ode mnie, ale lubię go sam nosić, sam pakuję do niego zabawki, a mama podpowiada mi, że przyda się jeszcze jakaś pieluszka, koszulka na zmianę, bo często bawię się w taką głupią zabawę, że pluję wodą i potem jestem cały mokry i jest mi zimno, wrzucam też jakieś przekąski: ciastka, paluszki i piciu :) a potem hej ho.....

wspólne chwile po pracy, po żłobku, tylko my....

środa, 10 września 2014

bo kiedy rodzi się dziecko życie zaczyna się od nowa

niestety nadchodzi moment, kiedy trzeba wrócić,
stało się, w poniedziałek matka wróciła do pracy,
kostek rozpoczął 3 tydzień żłobkowania. na start po 6 godzin będzie "siedział".
mam nadzieję, że ciocie przepłakane dni mają już za sobą.
młody płacze właściwie już tylko jak go zostawiam, jak budzi się z drzemki i jak mu się przypomni.
a poza tym: bawi, tańczy, śpiewa, pije, je i gada.
ogromniasty głaz spadł mi z serca, kiedy odbierając go, pierwszy raz zobaczyłam jak się bawi. nie wisi na cioci zaszlochany, tylko siedzi sobie z dziećmi i bawi się autem. ufff. następnego dnia przywitał mnie biegając po sali z miską po zupie dokładnie próbując ją wylizać :-)
pomimo wszystkich zalet, jakie niesie ze sobą posłanie dziecka do żłobka uważam, że dziecko w takim wieku jest zupełnie niegotowe i nieprzygotowane na rozstanie z mamą. przecież ono nie rozumie, dlaczego własna rodzicielka je zostawia. przynajmniej moje.
A  że o sobie już nie wspomnę :-( 


pooooszedł....



  iwulka