wtorek, 15 maja 2018

lawina straconego czasu...

Jak ja nie cierpię zmian.
Tracę poczucie bezpieczeństwa i stabilności.
Tracę grunt pod nogami.
Kiedy mój plan dnia musi zostać przeorganizowany, jestem zmęczona i na nic nie mam czasu. Wszystko mi się sypie….boli mnie głowa, brzuch, jestem rozbita i chce mi się płakać … tak, aż tak.
Zamiast dostrzegać nowe możliwości czuję strach.
Zajmuje mi dużo czasu poukładanie wszystkiego od nowa do kupy.
Zbudowanie świata i czasu na nowo.
Praca - dom – praca.
Czuję, że dzieciństwo moich dzieci ucieka mi między palcami.
Staram się spędzać z nimi każdą wolną chwilę, ale tych chwil tak niewiele.
Szybciej, szybciej… dawaj, dawaj…
Ciągle to do nich mówię, ciągle gdzieś biegnę…

Moja droga do pracy:

Chłopcy jadą na hulajnogach a ja biegnę za nimi, w przedszkolu zostawiamy Kostka i hulajnogi a ja z Guciem biegnę na autobus, muszę pamiętać o kasku, bo tata odbiera go rowerem, biegniemy do żłobka, potem biegnę na tramwaj, biegnę na metro, biegnę na autobus, potem biegnę jeszcze 5 minut i już jestem, czas 1h :30 min.
Tak wiem, nikt nie mówił, że będzie łatwo …

 Taka Warszawa.

Dokąd biegniemy?

Czas - moje obliczenia są proste, jeśli nie zdążę rano na autobus to wywoła to lawinę straconego czasu. Nie zdążę też na tramwaj i metro. Będę później w pracy i będę musiała później wyjść. Nie zdążę wtedy na autobus powrotny i będę musiała poczekać na następny, a to sprawi, że jak dojadę do końca mojej trasy, to chłopcy nie będą już na mnie czekać na przystanku ani na placu zabaw tylko w domu.
Podsumowując, zobaczę ich prawie godzinę później.
Nasz wspólny czas, którego mamy tak niewiele jeszcze się skurczy.
A mamy tyle książek do przeczytania, zagadek do rozwiązania. Mieliśmy zbudować miasto z Lego i pobawić się superbohaterami.
A ja zadaję sobie pytanie, kiedy?
Czas na kąpiel, wieczorne pogaduchy, szybka bajka i spać. Kostek zasypia momentalnie, Gustaw walczy z popołudniową drzemką w żłobku i przewraca się z boku na bok.
Na suszarce cierpliwie czeka garderoba do poskładania na półkach.
O prasowaniu zapomniałam kilka lat temu.
Muszę jeszcze tylko wstawić nowe pranie, ugotować obiad na jutro i rozwiesić wszystko na suszarce.
Chciałam coś poczytać, ale oczy i głowa poszły spać.
Jest prawie północ, pozostało mi 6 h snu.


Do jutra.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz